więcej powietrza! – Dusznie, upalnie i filmowo. część 2.

U was też tak upalnie? 😉

Opuściłam się strasznie, również w słuchaniu muzyki.

Dziś spóźniona część druga upalnego, letniego wpisu.
Ciężkie gorące powietrze, dzwięki owadów nad wysuszoną łąką i taka przejmująca, pełna niepokoju i odgłosów „robali” cisza, taki okropny, okropny upał kojarzy mi się z filmem „Piknik pod wiszącą skałą”. Film z niezwykle niepokojącym nastrojem i niepokojącą skałą. Gorąco polecam, film zupełnie nie spełnia standardów dzisiejszego szybkiego prostego kina, dlatego warto.

A „Piknik…” nie byłby tym czym jest bez fletni pana:

Wychodzi na to, że dziś słuchamy Gheorghe Zamfira, wirtuoza fletni Pana.

Kolejny utwór to „The Lonely Shepherd”. Ciekawa historyjka: Utwór znam już od dawna dawna (dzięki tato!), wrócił do mnie za sprawą filmu „Kill Bill” (chyba nikomu nie trzeba przypominać, że Tarantino genialnie dobiera muzykę do filmów.) Jakoś wczesną wiosną 2012 utwór wbił mi się się do głowy i na aktualnie graną playlistę, a w związku z tym wylądował również w poczekalni bloga. Tuż przed świętami w sklepie usłyszałam początek tej melodii jako dzwonek w telefonie jakiejś młodej dziewczyny (chyba gimnazjalistki, tak obstawiam). Przez pierwsze kilka sekund byłam zachwycona, że ktoś w tym wieku (tak, zdaje sobie sprawę jak to brzmi) słucha Zamfira… a potem wszedł jakiś „tłusty bit” 😉 i czar prysł. I trzeba zrobić listę ofiar remixów.
U mnie bez tłustych bitów 🙂

„The Lonely Shepherd” – Gheorghe Zamfir